Weź to, czytaj!

św. Augustyn, Luwr, fot. A. Kijewska
 
św. Augustyn, Luwr, fot. A. Kijewska

O czytaniu pisałam już w kwietniu, ale sądzę, że o tym nigdy dość. Tutaj jednak chciałabym poruszyć ten temat z nieco innego punktu widzenia. Powracam często do książek Pierre’a Hadot, który zaproponował ujęcie filozofii starożytnej (przynajmniej pewnych jej nurtów) jako formy ćwiczenia duchowego, które wspierając się na teoretycznym fundamencie („wiedzieć, aby wiedzieć”), nakierowuje się ostatecznie na kształtowanie całej postawy życiowej człowieka („nauczyć się żyć”). Niejednokrotnie ta nasza postawa jest już źle uformowana i w tym kontekście filozofia jawi się jako rodzaj terapii. Istotnymi elementami tego filozoficznego ćwiczenia duchowego jest medytowanie, lektura oraz trening uwagi. Doskonałej pożywki dostarczają do tych ćwiczeń książki. Pierre Hadot zauważa, że w szkole Epikura „do kursu filozofii należała też, po lekturze komentowanej, rozmowa (…) ze słuchaczami i dyskusje indywidualne (…). Cały ten zestaw mógł być dla słuchacza ćwiczeniem duchowym. W sprawie lektury dodajmy, że egzegeza, literalna lub alegoryczna, będzie jednym z najważniejszych ćwiczeń duchowych pod koniec starożytności, zarówno u pogan, jak u chrześcijan” (Hadot, Filozofia jako ćwiczenie duchowe, tł. P. Domański, Warszawa 1992, s. 21, przyp. 51).

Taki właśnie przypadkowo usłyszany wykład Augustyna wpłynął na zmianę postawy jego przyjaciela, Alipiusza, który przejawiał nadmierne zamiłowanie do igrzysk. Augustyn tak relacjonował to zdarzenie w swoich Wyznaniach (VI, 7, tłum. Z. Kubiak, Kraków 2002, s. 148): „A zdarzyło mi się właśnie mówić o jakiejś sprawie, którą można było dobrze wyjaśnić przez porównanie jej do igrzysk w cyrku. Dzięki tej analogii mogłem słuchaczom zabawniej i jaśniej rzecz przedstawić, a przy sposobności dotkliwie ośmieszyć tych, którzy ulegali owemu szaleństwu. Ty dobrze wiesz, Panie, że w owej chwili wcale nie myślałem o uleczeniu Alipiusza. Ale on moje słowa wziął do siebie i był przekonany, że mówiłem tak ze względu na niego. Każdy inny człowiek pewnie by się czuł obrażony, ale ten prawy chłopiec nie na mnie, ale na siebie się rozgniewał i odtąd jeszcze bardziej mnie kochał”.

Znawcy myśli Augustyńskiej wskazują, że Augustyn konstruując tę opowieść mógł się wzorować na innym tekście – na historii „nawrócenia na filozofię” hulaki Polemona pod wpływem przypadkowo usłyszanego wykładu Ksenokratesa. Historię tę zrelacjonował w swoich Żywotach i poglądach słynnych filozofów Diogenes Laertios. Ta Augustyńska relacja ma jeszcze inne znaczenie w kontekście całych jego Wyznań, a mianowicie przygotowuje opowieści o „nawróceniach” samego Augustyna, a w centrum tych wydarzeń również będą książki. Pierwsze nawrócenie Augustyna, które było zwrotem ku poszukiwaniu filozoficznej mądrości, dokonało się pod wpływem lektury Hortenzjusza Cycerona, dialogu wzorowanego na Zachęcie do filozofii Arystotelesa. Ta konwersja ostatecznie rzuciła jednak Augustyna w ramiona manichejczyków. Dopiero po wielu latach udało mu się wyzwolić z tych „dziecinnych przesądów”, jak sam to później określił, a dokonało się to również pod wpływem lektury, tym razem połączonej lektury tekstów biblijnych i „ksiąg platoników”. Mistrzem takiego czytania stał się dla Augustyna biskup Ambroży. Wkrótce Augustyn był intelektualnie gotów do przyjęcia prawdy chrześcijaństwa, ale nie był wciąż przygotowany do podjęcia ostatecznej, życiowej decyzji. Ta własna niemoc doprowadzała go do rozpaczy, zwłaszcza w obliczu przykładów godnych naśladowania postaw chrześcijańskich. Pewnego razu, po rozmowie ze swoim rodakiem, Pontycjanem, ucieka do ogrodu, aby – u stóp drzewa figowego – pogrążyć się w rozpaczy. „I nagle – pisze – słyszę dziecięcy głos z sąsiedniego d nie wiem, czy chłopca, czy dziewczyny, jak co chwila powtarza śpiewnie taki refren: Weź to, czytaj! Weź to, czytaj! (Tolle, lege). Ocknąłem się i w wielkim napięciu usiłowałem sobie przypomnieć, czy w jakimkolwiek rodzaju ci śpiewają taką piosenkę. Nie przychodziło mi do głowy, żebym to kiedyś przedtem słyszał. Zdusiwszy w sobie łkanie, podniosłem się z ziemi, znajdując tylko takie wytłumaczenie, że musi to być nakaz Boży, abym otworzył książkę i czytał ten rozdział, na który najpierw natrafię” (Wyznania VIII, 12, s. 220).

Tym tekstem, który Augustyn łapczywie chwycił do rąk (arripui, legi), a jego lektura napełniła go nieoczekiwaną ufnością i zdecydowaniem, był 13 rozdział Pawłowego Listu do Rzymian, zachęcający do „przyobleczenia się w Chrystusa”.

W życiu św. Teresy od Jezusa stosowna lektura odgrywała również ogromną rolę, o czym ona sama wspominała wielokrotnie. Wśród czytanych przez nią książek znalazły się między innymi Augustyńskie Wyznania. Jednakże to właśnie jedno z pism samej św. Teresy, a mianowicie Księga mojego życia, stało się inspiracją do dopełnienia innej, spektakularnej konwersji, tej która dokonała się w życiu Edyty Stein (1891-1942). Edyta przyszła na świat w rodzinie żydowskiej, ale w młodości całkowicie odeszła od religijnej wiary, określając siebie mianem ateistki. Studiowała literaturę, psychologię i filozofię, ale wkrótce zafascynowała się nauczaniem Edmunda Husserla. Pod jego kierunkiem przygotowała rozprawę doktorską poświęconą zagadnieniu wczucia, a nawet przez pewien czas była jego asystentką. Wkrótce, jak wielu innych uczniów Husserla, znalazła się w kręgu oddziaływania wiary religijnej, ale jeszcze bez żadnych, wiążących decyzji życiowych. W czerwcu roku 1921 przebywała w Bergzabern w domu swojej bliskiej przyjaciółki, Hedwig Conrad-Martius i jej męża. Pewnego wieczoru została w domu sama, a gospodyni udostępniła jej swój księgozbiór. Tak sama Edyta relacjonuje to zdarzenie: „Sięgnęłam na chybił trafił i wyciągnęłam grubą książkę. Nosiła ona tytuł: Życie św. Teresy z Awila napisane przez nią samą. Zaczęłam czytać, zostałam zaraz pochłonięta lekturą i nie przerwałam, dopóki nie doszłam do końca. Gdy zamykałam książkę, powiedziałam do siebie: To jest prawda!” (za: Edyta Stein. Siostra Teresa Benedykta od Krzyża – filozof i karmelitanka, Paryż 1987, s. 61).

Jak widać, konsekwencje czytania, jeśli traktujemy je poważnie, na śmierć i życie, jak zalecał Marai, mogą być doniosłe i dalekosiężne. Czyż odważymy się jeszcze czytać?

 Agnieszka Kijewska

 

Skomentuj

Your email address will not be published.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.