Stworzenie według Tomasza z Akwinu i Mikołaja z Kuzy
Akt stworzenia jest czymś absurdalnym. Dlaczego bowiem byt doskonały, pełny, sam sobie wystarczający powołuje do istnienia coś niedoskonałego, skończonego i podlegającego zepsuciu? Skoro jednak stworzenie zaistniało, jaka jest relacja między tym, co stworzone, a Stwórcą? I w jaki sposób Stwórca działa, o ile w ogóle działa, w swoim stworzeniu?
Odpowiedzi św. Tomasza z Akwinu na te pytania były tematem kolejnego spotkania w ramach otwartego seminarium z historii i filozofii religii, które odbyło się 13 marca 2018 roku na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Spotkanie realizowane w ramach grantu prof. dr. hab. Piotra Gutowskiego rozpoczął wykład ks. dr. hab. Piotra Roszaka, prof. UMK, zatytułowany „Filozoficzne implikacje idei stworzenia świata według św. Tomasza z Akwinu”.
Ks. dr hab. Piotr Roszak, prof. UMK – kapłan diecezji toruńskiej; uzyskał doktorat z zakresu teologii systematycznej na Uniwersytecie Nawarry w 2009 roku, tam też pracował w latach 2008–2010. Od 2010 roku zatrudniony na Wydziale Teologicznym UMK jako adiunkt Zakładu Teologii Fundamentalnej i Religiologii, a jednocześnie profesor stowarzyszony Uniwersytetu Nawarry. Od 2016 roku prodziekan ds. nauki Wydziału Teologicznego UMK.
Tematem wykładu i dyskusji była relacja między Stwórcą a stworzeniem, przy czym punktem odniesienia była myśl św. Tomasza, widziana z dwóch perspektyw: historyka filozofii i filozofa religii. Te dwa ujęcia pozwoliły określić różnice, które pojawiają się zależnie od tego, z jakim nastawieniem podchodzi się do myśli Akwinaty: możliwie najwierniejszego odtworzenia jego poglądów, także w kontekście historycznym, a może nawet z nastawieniem apologetycznym, czy też inspiracji do współczesnych badań.
Ks. prof. Roszak przedstawił Tomaszową koncepcję stworzenia w następujących punktach:
- creatio oznacza zależność bytową, a nie wydarzenie istniejące w czasie (dlatego Tomasz mógł stwierdzić, że filozoficznie można przyjąć tezę o wieczności świata),
- stworzenie nie jest zmianą (mutatio),
- stworzenie musi być zawsze ex nihilo (inaczej nie jest stworzeniem),
- podobieństwo między Bogiem a stworzeniem polega na samym fakcie bycia, ale też na byciu przyczyną (stworzenie naśladuje Stwórcę w causandi dignitas),
- sprawczość Boga ma się tak do sprawczości stworzenia jak płomień ognia do patelni, która przekazuje ciepło ogrzewające potrawę, albo jak dyrygent do orkiestry – choć sam nie gra na żadnym instrumencie, decyduje ostatecznie o kształcie utworu (ten ostatni przykład pochodzi od ks. prof. Roszaka, ale dobrze oddaje myśl Tomasza).
Dyskusja po wykładzie skoncentrowała się wokół kilku tematów, m.in. wokół problemu wolności: skoro Bóg jest sprawcą wszystkiego, to gdzie pozostaje miejsce na wolne działanie człowieka? Innym poruszonym zagadnieniem był problem zła: skoro Bóg jest sprawcą wszystkiego, to czy jest też sprawcą zła?
Co natomiast na temat relacji Stwórcy i stworzenia mógłby powiedzieć Mikołaj z Kuzy?
Po pierwsze, opiera się on na innych źródłach niż Tomasz, czyli przede wszystkim na chrześcijańskim neoplatonizmie. Wspólna jednak dla obu myślicieli (jak i chyba dla wszystkich chrześcijańskich filozofów średniowiecznych) jest świadomość asymetrii, zgodnie z którą stworzenie zależy we wszystkim od Boga, a Bóg w niczym od stworzenia. Kuzańczyk wyraża tę asymetrię za pomocą metafory odbicia (albo obrazu), które jest ontycznie słabsze od swojego pierwowzoru i zawsze od niego zależne. Gdy znika pierwowzór, znika też jego odbicie, podczas gdy on sam będzie istniał niezależnie od tego, czy akurat odbija się w lustrze, wodzie czy czymkolwiek innym. Ten platońsko-biblijny obraz Kuzańczyk wzbogaca własnymi pojęciami (zbieżność przeciwieństw, zwinięcie i rozwinięcie, non-aliud), które mają wyrażać z jednej strony różność Boga i stworzenia, z drugiej – istnienie stworzenia w Bogu.
Innym Kuzańczykowym obrazem ilustrującym relację Creator–creatio jest obraz ręki i palców. Palce nie mogą istnieć (ani działać) poza ręką. Gdyby nie było ręki, nie byłoby też palców. Ale przecież palec nie jest ręką ani ręka nie jest palcem. Podobnie stworzenie nie może istnieć ani działać poza swoim Stwórcą, chociaż przecież Nim nie jest. Przykład Kuzańczyk jest o tyle lepszy, że Tomasz w swoich porównaniach gubi fakt, że stworzenie istnieje w swoim Stwórcy, a nie na zewnątrz Niego: ogień jest bowiem czymś zewnętrznym wobec patelni, a dyrygent wobec muzyków.
Paradoks kryje się jednak już w samym fakcie istnienia jakiejkolwiek relacji między Stwórcą a stworzeniem. „Mind the gap” – ostrzega ks. prof. Roszak, a Mikołaj z Kuzy jest jeszcze bardziej radykalny: „Finiti ad infinitum nulla est proportio”.
Dla Kuzańczyka owa przepaść jest tak ogromna, że niemożliwa do przekroczenia. Żeby powstało stworzenie musi być jakiś pośrednik, który będzie mostem nad tą przepaścią. Dlatego filozoficzną (a nie tylko teologiczną) koniecznością jest istnienie wcielonego Słowa, które będzie jednoczyć w sobie rzeczywistość Boską i stworzoną.
Bóg stwarza wszystko Stworzeniem. Stworzeniem zaś jest Jezus, przez którego stworzył wieki, tak jak malarz maluje sztuką malarską, którą nazywa się malowaniem. Zatem niech będzie malarz, który malując, przekazuje sztukę malarską jednemu ze swych obrazów, tak jak ojciec płodząc syna przekazuje mu także w sposób naturalny zdolność płodzenia. Tak Bóg Ojciec sztukę stwarzania, przez którą stworzył Jezusa Syna człowieczego, temuż samemu Synowi przekazuje poprzez swoje stwarzanie. Tak Jezus jest prawdziwym stworzeniem Bożym, w którym zdolność lub sztuka stwórcza, lub stworzenie są stworzeniowane (creaturata) [Sermo CCLX 7,1-11].