O pięknie raz jeszcze
Dla starożytnych Greków piękno estetyczne nierozdzielnie wiązało się ze sferą piękna moralnego, co wyrażało się w starożytnym ideale doskonałości ludzkiej, określanej mianem kalokagathia (kalos kai agathos). W ten sposób otwierała się droga do zamienności piękna z dobrem. W poprzednim wpisie przytoczyłam fragment z Imion boskich Pseudo-Dionizego Areopagity, w którym stwierdzał on, że Nadbytowe piękno jest przyczyną proporcji i blasku wszystkich rzeczy i jest zwane po grecku pięknem dlatego, że przyzywa wszystko do siebie. Do tej myśli Areopagity nawiązał później Eriugena i tak skomentował ten fragment: „Albowiem i miano dobroci, nie skądinąd wywodzi swój początek, jak od greckiego słowa boo (to znaczy krzyczę). Lecz boo i kalo (to jest krzyczę i wołam) mają to samo znaczenie. Otóż ten, kto woła, najczęściej wybucha krzykiem. A zatem Bóg bardzo stosownie określany jest jako Dobry i jako Dobroć, ponieważ w inteligibilnym wołaniu przyzywa wszystkie rzeczy, aby z nicości przeszły do bytu. Dlatego po grecku Bóg nazywa się kalos (to znaczy dobry), bo (…) przywołuje wszystko do istnienia. Ponieważ to wszystko, co istnieje w sposób naturalny zostało przywołane przez Stwórcę z nicości do istnienia przez pięcioraki ruch powszechnego stworzenia” (Eriugena, Periphyseon II, 580 C-D, tł. A. Kijewska, Kęty 2010, s. 197).
A zatem samo istnienie rzeczy pięknych wskazuje na fakt, że zostały one sprowadzone z nicości do bytu. To udzielanie istnienia, określone tu obrazowo jako „przyzywanie” wszystkich rzeczy z nicości do bytu, znajduje swój wyraz w ich pięknie. Władysław Stróżewski w tekście O pojęciach piękna podkreślał, że piękno pojęte jako własność każdej istniejącej rzeczy realizuje się w metafizycznych „elementach” każdego bytu (Kraków 1981, s. 318). W ten sposób piękno nie jest cechą jedynie niektórych rzeczy, ale własnością przysługującą wszystkiemu, co istnieje i z tego powodu zwane jest własnością transcendentalną – przekraczającą określone klasy bytów i obejmującą je wszystkie. Podziwiając piękno rzeczywistości stworzonej, w pierwszym rzędzie zadziwia nas sam fakt jej istnienia: dlaczego coś raczej jest niż nie jest. Każda istniejąca rzecz staje się w ten sposób okruchem, pyłem piękna, co kapitalnie wyraził Cyprian Kamil Norwid w tekście Promethidiona, tekście, który dobrze znamy, ale do którego warto wciąż na nowo powracać:
Kształtem miłości piękno jest – i tyle,
Ile ją człowiek oglądał na świecie,
W ogromnym Bogu albo w sobie-pyle,
Na tego Boga wystrojonym dziecię;
Tyle o pięknem człowiek wie i głosi-
Choć każdy w sobie cień pięknego nosi
I każdy – każdy z nas – tym piękna pyłem
(Norwid, Promethidion, Warszawa 1980, s. 291).
Agnieszka Kijewska