Jeszcze o konferencji i innych sprawach
W piątek, 23 maja, w ostatnim dniu naszego spotkania w gościnnym Hull miałam razem z Sarah McKeon wystąpienie poświęcone recepcji Boecjuszowej postaci Pani Filozofii. Ja mówiłam o jej recepcji w średniowiecznych tekstach filozoficznych, natomiast Sarah skupiła się na obecności tej postaci w literaturze. Oczywiście, oba nasze dialogiczne wystąpienia miały szkicowy charakter i stanowiły zaledwie zarys dalszych, niezwykle interesujących badań. Obie jednak nawiązałyśmy w naszych prezentacjach do twórczości Wilhelma z Conches, a zwłaszcza do jego Gloss do Boecjuszowego O pocieszeniu jakie daje filozofia (Glosae super Boetium). Wilhelm był wybitnym przedstawicielem filozofii wieku XII, związanym z kręgiem myślicieli szkoły w Chartres. To właśnie w pierwszej połowie XII wieku u myślicieli wywodzących się ze szkoły katedralnej w Chartres pojawiły się nowe nawiązania do nurtu platońskiego i próba powiązania lektury Platońskiego Timajosa z biblijnym opisem stworzenia świata zawartym w Księdze Rodzaju. Filozofowie tego okresu nie znali jeszcze innych tekstów Platona, dlatego przekazicielem i interpretatorem ważnych idei owego „Mojżesza mówiącego po attycku”, jak zwali Platona Ojcowie Kościoła, był – między innymi – Boecjusz. Dzieła Boecjusza, a zwłaszcza jego traktaty teologiczne, stały się jednym z „filarów chartryjskiej mądrości”, według pięknego określenia Edouarda Jeauneau.
W swoich glosach Wilhelm komentuje pierwsze sceny z Boecjuszowego O pocieszeniu, a postać Pani Filozofii stanowi dla niego ucieleśnienie wszelkiej mądrości. Boecjusz pokazuje, że Pani Filozofia raz głową dotyka nieba, a raz ma zwykły, spotykany u ludzi, wzrost, co Wilhelm interpretuje jako wskazówkę dotyczącą dwóch form ludzkiego „przekraczania” (extases) swojej własnej kondycji. Jedna forma przekraczania, a w zasadzie przewyższania granic własnej natury polega na tym, że człowiek doprowadza do pełni swoją racjonalność, dzięki czemu staje się „jak Bóg”. Druga forma przekraczania jest w istocie degradacją i unicestwieniem racjonalnej natury człowieka, który pozostając śmiertelny, przestaje być racjonalny.
Domowe wydarzenia ostatnich dni napisały smutny komentarz do tych słów Wilhelma. Kiedy wróciłam z konferencji jak zwykle przywitały mnie nasze zwierzęta: pies – Ziomek i kot – Bajdek. Bajdek wyruszył zaraz gdzieś na nocną wyprawę i kiedy rano nie było go na okiennym parapecie, zaczęliśmy się niepokoić. Rozpoczęliśmy poszukiwania wokół domu, gdy nagle usłyszeliśmy ciche miauczenie dobiegające ze sterty drewna. Mój mąż wydobył stamtąd obolałego Bajdka. Zwierzak miał ranę na tylnej nodze, ale dopiero w lecznicy okazało się, że ta rana była najmniejszym problemem. Kot miał pękniętą nerkę, naruszone inne narządy wewnętrzne a w to wszystko wdało się zapalenie otrzewnej. Po charakterze tych obrażeń lekarz stwierdził, że ktoś musiał go kopnąć albo uderzyć jakimś kijem. Komu przeszkadzało małe, ufne zwierzę?
Miałeś rację, drogi Wilhelmie, człowiek, kiedy dobrowolnie pozbywa się swojej racjonalnej natury często nie jest nawet zwierzęciem.
Agnieszka Kijewska