Ikonomachia
Walka z ikonami naznaczyła VIII i IX wiek dziejów Cesarstwa Bizantyńskiego. Decyzje cesarza Leona III Izauryjczyka, podtrzymane również przez jego następców doprowadziły do zniszczenia nieomal całej sztuki religijnej, a program ikonograficzny zaproponowany przez ikonoklastów dla świątyń chrześcijańskich w najlepszym razie można uznać za dziwaczny (tematami dekoracji malarskich stały się warzywa, owoce i hipodromy). Sceptyczna postawa wobec obrazów religijnych (oraz rzeźb) istniała w Kościele od czasów wczesnochrześcijańskich, ale dopiero w okresie bizantyńskim niechęć ta przerodziła się w otwartą wojnę. Mnisi, a więc ci, którzy mniej zajmowali się polityką i sprawami globalnymi, natomiast więcej osobistą relacją z żywym Bogiem, stanęli w obronie świętych obrazów a przeciwko cesarskiej reformie Kościoła, która miała pozbawić go pogańskich, helleńskich naleciałości. Wśród apologetów ikon znalazł się wielki umysł – poeta, teolog i filozof – Jan Damasceński. Zbudował on teoretyczną, rozwiniętą argumentację za obrazami, opartą jednakowoż o poznanie zdroworozsądkowe, które dostrzegało wartości informacyjne i intelektualne w malowanych opowieściach o życiu Zbawiciela.
Ikonoklaści ukuli szereg zarzutów wobec chrześcijańskich obrazów zaczynając od zakazu danego Izraelitom przez Boga w Starym Testamencie, a kończąc na wyszukanym argumencie, którego autorem był sam cesarz Konstantyn Kopronim. Stwierdził on mianowicie, że nie jest możliwe przedstawienie dwoistej natury Jezusa Chrystusa – boskiej i ludzkiej – ponieważ jedynie ludzka natura jest opisywalna, a więc każdy malowany portret Zbawiciela jest przedstawieniem fałszywym, a więc herezją ujmującą Chrystusa tylko i wyłącznie jako człowieka.
Podobieństwo pomiędzy pogańskim zwyczajem wyobrażania bóstwa a chrześcijańską sztuką wyobrażającą Jezusa Chrystusa stało się zarzewiem oburzenia sympatyzującej z ikonoklastycznymi ideami judaizmu i islamu części cesarskiego dworu i hierarchii kościelnej w VIII w., nie wspominając o zgorszeniu wśród ikonoklastów, jakie wywoływały religijne praktyki czci ikon.
Jednakże już Leoncjusz z Neapolis, jeszcze przed oficjalnym wybuchem ikonoklazmu w Bizancjum, w obronie obrazów odwoływał się do kondycji człowieka, która domaga się materialnych symboli w życiu religijnym. Mówił, że obrazy wyrażają naszą za Bogiem tęsknotę i miłość. Są znakami, które nas prowadzą do Stwórcy.
Jan Damasceński natomiast umieścił problematykę obrazów w samym centrum rozważań o wcieleniu Boga. Pokazywał z żarliwością wierzącego chrześcijanina, że bałwochwalstwo nie może dotyczyć prawdziwego Boga, objawiającego się w ciele, uświęcającego materię, pozwalającego się dotykać, widzieć i rysować.
Damasceńczyk słusznie też zauważył, że walka z ikonami jest jakimś szaleństwem, ponieważ bycie obrazem jest sposobem bytowania całej rzeczywistości: i Syn jest obrazem Ojca, i człowiek jest obrazem Boga, i rzeczy niecielesne są paradygmatami rzeczy zmysłowych, a te ostatnie są obrazami wiecznych i niezmiennych myśli Stwórcy. Nawet proroctwa Starego Testamentu są obrazami przyszłych zdarzeń.
W ten sposób pogańska filozofia Plotyna, wbrew woli swego twórcy, stała się podstawą argumentacji za chrześcijańskimi obrazami, ponieważ Jan z Damaszku posłużył się neoplatońskimi kategoriami, aby uwidocznić pochodzenie rzeczy cielesnych od tego co niefizyczne i niezmysłowe.
Anna Palusińska